Ashton wyszedł z sali. Od razu podszedł do mnie i lekko się uśmiechnął.
- Luke chce się z tobą zobaczyć- oznajmił, teraz już całkowicie się szczerząc.
- Co?!- Równocześnie z Calumem zadaliśmy to samo pytanie.
- To, co słyszałaś, idź tam- polecił.
- Ale jak to chce się ze mną widzieć? To on coś pamięta?
- Nie, ale chce cię zobaczyć, idź już, bo czeka- pogonił mnie, lekko popychając.
- Luke chce się z tobą zobaczyć- oznajmił, teraz już całkowicie się szczerząc.
- Co?!- Równocześnie z Calumem zadaliśmy to samo pytanie.
- To, co słyszałaś, idź tam- polecił.
- Ale jak to chce się ze mną widzieć? To on coś pamięta?
- Nie, ale chce cię zobaczyć, idź już, bo czeka- pogonił mnie, lekko popychając.
Wzięłam głęboki oddech i poszłam. Wiedziałam, że ta rozmowa nie będzie
należała do prostych.
Powoli, pomalutku stawiałam po jednym kroku, jakbym dopiero uczyła się
chodzić. W końcu dotarłam do jego łóżka i, nie będę ukrywać, trochę speszona,
leciutko pocałowałam go w zdrowy policzek. Wiem, jestem idiotką. Dopiero się
obudził i jestem dla niego obcą osobą, a robię takie rzeczy. Nie wiem, czemu to
zrobiłam. Usiadłam na krześle i zaczęłam się niepewnie rozglądać po ścianie.
Cholera, czemu ja nigdy nie wiem, co zrobić? Czułam na sobie wzrok Luke'a i
chociaż wiedziałam, że powinnam coś powiedzieć to nie zrobiłam tego.
- Jak masz na imię?- Usłyszałam słaby glos chłopaka. Jestem naprawdę beznadziejna. Spojrzałam na niego a w oczach już miałam łzy.
- Evangeline- odparłam, a mój głos leciutko, prawie niezauważalnie, ale jednak, się załamał. Na dźwięk mojego imienia Luke wykonał ustami coś dziwnego, co chyba miało być uśmiechem.
- Miło cię poznać, znowu- powiedział niepewnie.- Ja jestem Luke, chyba...
- Tak, to twoje imię- uśmiechnęłam się do niego. To chyba miało być pocieszające, ale pewnie wyszło depresyjnie.
- A ty jesteś...
- Twoją żoną- dokończyłam szybko.
- Czyli to jednak prawda.- Jezu, jaki jego głos był słaby!
- A czemu to takie dziwne?- Spytałam, najdelikatniej jak potrafiłam.
- Nieważne- gdyby nie to, że byłam pod wpływem emocji, a on był ranny, mogłabym powiedzieć, że się zarumienił.
- Jak masz na imię?- Usłyszałam słaby glos chłopaka. Jestem naprawdę beznadziejna. Spojrzałam na niego a w oczach już miałam łzy.
- Evangeline- odparłam, a mój głos leciutko, prawie niezauważalnie, ale jednak, się załamał. Na dźwięk mojego imienia Luke wykonał ustami coś dziwnego, co chyba miało być uśmiechem.
- Miło cię poznać, znowu- powiedział niepewnie.- Ja jestem Luke, chyba...
- Tak, to twoje imię- uśmiechnęłam się do niego. To chyba miało być pocieszające, ale pewnie wyszło depresyjnie.
- A ty jesteś...
- Twoją żoną- dokończyłam szybko.
- Czyli to jednak prawda.- Jezu, jaki jego głos był słaby!
- A czemu to takie dziwne?- Spytałam, najdelikatniej jak potrafiłam.
- Nieważne- gdyby nie to, że byłam pod wpływem emocji, a on był ranny, mogłabym powiedzieć, że się zarumienił.
Chwilę siedzieliśmy w ciszy.
- Jak się czujesz?- Odezwałam się w końcu.
- Mogłabyś mi podać swoją dłoń?- Zapytał znienacka, ale z ogromną nadzieją w głosie.
- Oczywiście- odparłam i przysunęłam się trochę z krzesłem, wsuwając delikatnie moją dłoń w jego.
- Spokojnie, nie zrobisz mi krzywdy- znowu spróbował się uśmiechnąć. Gdy już go trzymałam, lekko poruszył palcami.- Nie masz obrączki- zauważył.- Ja też nie...
- Jak się czujesz?- Odezwałam się w końcu.
- Mogłabyś mi podać swoją dłoń?- Zapytał znienacka, ale z ogromną nadzieją w głosie.
- Oczywiście- odparłam i przysunęłam się trochę z krzesłem, wsuwając delikatnie moją dłoń w jego.
- Spokojnie, nie zrobisz mi krzywdy- znowu spróbował się uśmiechnąć. Gdy już go trzymałam, lekko poruszył palcami.- Nie masz obrączki- zauważył.- Ja też nie...
Cholera. Musiało do tego dojść. Ale czemu tak szybko? Nie mogę mu teraz
powiedzieć, że się nienawidzimy i dlatego nie nosimy obrączek.
Zrobiłam najgorszą rzecz, jaką mogłam zrobić, czyli przemilczałam jego pytanie. Mogłam coś wymyślić, skłamać, powiedzieć cokolwiek a ja tak po prostu siedziałam cicho.
- Masz gładkie dłonie- zauważył.
- Eee... Dziękuję.
- Bardzo przyjemne. Przepraszam, że gadam takie głupoty, ale ponoć jestem na jakichś lekach.
- Nie przeszkadza mi to- zapewniłam. Poczułam nagły przypływ odwagi.- Tęskniłam za tobą.
Zrobiłam najgorszą rzecz, jaką mogłam zrobić, czyli przemilczałam jego pytanie. Mogłam coś wymyślić, skłamać, powiedzieć cokolwiek a ja tak po prostu siedziałam cicho.
- Masz gładkie dłonie- zauważył.
- Eee... Dziękuję.
- Bardzo przyjemne. Przepraszam, że gadam takie głupoty, ale ponoć jestem na jakichś lekach.
- Nie przeszkadza mi to- zapewniłam. Poczułam nagły przypływ odwagi.- Tęskniłam za tobą.
Nie odpowiedział. Był cicho. Pewnie nie wiedział, co powiedzieć. Ja na jego
miejscu też bym nie wiedziała. Targały mną emocje. Normalnie nigdy bym nikomu
nie powiedziała, że za nim tęskniłam. Cholera, zawsze muszę zjebać. Zawsze.
Pewnie się mnie wystraszył.
Poruszyłam się.
- Chyba muszę już iść- oznajmiłam, starając się delikatnie wysunąć dłoń, jednak on ledwo dostrzegalnie spróbował wzmocnić uścisk. Oczywiście nie udało mu się to za dobrze, bo przecież był jeszcze taki słaby.
- Kiedy do mnie wrócisz?- Zapytał, mrużąc oczy.
- Postaram się jak najszybciej- wyszeptałam i już trochę pewniej wyjęłam rękę, po czym wstałam, pochyliłam się nad nim i znów cmoknęłam go w twarz. Wyszłam jak najszybciej potrafiłam. Chciałam już stamtąd po prostu iść. Nie miałam siły dłużej tam siedzieć. Byłam na siebie zła, bo jak zwykle wyskoczyłam z jakimś tekstem kompletnie nieodpowiednim do sytuacji.
- Chyba muszę już iść- oznajmiłam, starając się delikatnie wysunąć dłoń, jednak on ledwo dostrzegalnie spróbował wzmocnić uścisk. Oczywiście nie udało mu się to za dobrze, bo przecież był jeszcze taki słaby.
- Kiedy do mnie wrócisz?- Zapytał, mrużąc oczy.
- Postaram się jak najszybciej- wyszeptałam i już trochę pewniej wyjęłam rękę, po czym wstałam, pochyliłam się nad nim i znów cmoknęłam go w twarz. Wyszłam jak najszybciej potrafiłam. Chciałam już stamtąd po prostu iść. Nie miałam siły dłużej tam siedzieć. Byłam na siebie zła, bo jak zwykle wyskoczyłam z jakimś tekstem kompletnie nieodpowiednim do sytuacji.
Poczułam, że łzy napływają mi do oczu. Otworzyłam szklane drzwi i starałam
się szybko przemknąć, tak, żeby nikt mnie nie zauważył. Łzy przesłoniły mi już
widok i kompletnie nie wiedziałam czy idę w dobrą stronę, chciałam po prostu
stamtąd wyjść. Wpadłam na coś twardego, po czym poczułam obejmujące mnie
ramiona i ten sam zapach, który znałam od lat. Calum kupował zawsze te same
perfumy.
- Co się stało?- Spytał, głaszcząc mnie po głowie.
- Jestem totalnie beznadziejna- wyrzuciłam z siebie, zalewając jego koszulkę potokiem moich łez.
- Posłuchaj, nie martw się tym, że on cię nie pamięta.- Próbował mnie pocieszyć.- On teraz nie pamięta nikogo i prawdopodobnie sobie nie przypomni. Nie zamartwiaj się, wszystko będzie jak dawniej.
- Ale ja nie chcę żeby było jak dawniej- wybuchłam, odsuwając się od niego. Ok, byłam zbyt gwałtowna czasem.
- Co się stało?- Spytał, głaszcząc mnie po głowie.
- Jestem totalnie beznadziejna- wyrzuciłam z siebie, zalewając jego koszulkę potokiem moich łez.
- Posłuchaj, nie martw się tym, że on cię nie pamięta.- Próbował mnie pocieszyć.- On teraz nie pamięta nikogo i prawdopodobnie sobie nie przypomni. Nie zamartwiaj się, wszystko będzie jak dawniej.
- Ale ja nie chcę żeby było jak dawniej- wybuchłam, odsuwając się od niego. Ok, byłam zbyt gwałtowna czasem.
Calum próbował do mnie podejść i znowu mnie objąć, ale zrobiłam krok do
tyłu.
- Jeśli coś jest nie tak to mi to powiedz, wymyślimy coś razem- zaproponował.
- Nie, teraz chcę tylko być sama- wyminęłam go i biegiem pokierowałam się do wyjścia ze szpitala.
- Jeśli coś jest nie tak to mi to powiedz, wymyślimy coś razem- zaproponował.
- Nie, teraz chcę tylko być sama- wyminęłam go i biegiem pokierowałam się do wyjścia ze szpitala.
Poczułam chłodne powietrze na twarzy. Nie płakałam już. Wzięłam kilka
głębokich oddechów, po czym usiadłam znowu na krawężniku, na którym wcześniej
siedziałam z Ashtonem.
Wyciągnęłam z kieszeni telefon. Już miałam wybierać numer na taksówkę, ale
doszłam do wniosku, że lepiej będzie, jeśli pójdę sama. Wstałam i ruszyłam w
stronę domu.
Otworzyłam drzwi pustego domu, zdjęłam kurtkę i usiadłam na krześle przy
stole. Znowu było tu tak dziwnie cicho. Rozdzierały mnie dwa zupełnie różne
uczucia. Z jednej strony chciałam być sama, nie musieć patrzeć na nikogo, na
Caluma, Ashtona, Mike'a, na panią Hemmings. Z drugiej strony miałam ochotę z
kimś pogadać. Powiedzieć o moich problemach, obawach... o ciąży. No właśnie, co
ja mam zrobić? Nie chcę teraz dziecka. Nie usunę go, nie ma mowy. Chyba
pierwszy pomysł był najlepszy. Przecież jest tyle rodzin, które chciałyby mieć
dziecko a nie mogą... przecież bycie surogatką to nic złego, prawda? Nie robię
tym nikomu krzywdy.
Naszły mnie okropne przemyślenia. Nie chciałam takiego życia. Nie mam
pracy, wykształcenia, jestem w ciąży z chłopakiem, który nic nie pamięta. Każda
marzy o takiej przyszłości. Poza tym jakoś nie wyobrażałam sobie mojego dalszego
życia. Przecież ja nie poradzę sobie z Lukiem. Będę musiała mu wszystko
tłumaczyć, opowiedzieć chociaż trochę co dzieje się w jego życiu. Ja jestem za
słaba, żeby dać radę z czyjąś chorobą, ja ledwo sama ze sobą daję sobie radę.
Chcę uciec od tego problemu. Od mojego życia.
Sama nie wiem, czemu ja to wtedy zrobiłam, ale poszłam na górę po kartkę i
ołówek, wróciłam na dół i podeszłam do kuchenki gazowej w kuchni. Przecież taka
śmierć nie boli. Nic nawet nie poczuję. Zabiję siebie i dziecko. Jestem pewna,
że gdy zobaczyłoby ten świat samo nie chciałoby tu żyć. W tym piekle.
Odkręciłam gaz i sprawdziłam, czy na pewno nie lecą płomyczki. Nie było
ich.
Położyłam się na kanapie i zaczęłam rysować. Kiedyś rysowałam najlepiej z
moim znajomych, rodzina i nauczyciele chwalili mnie za mój talent, ale ja
traktowałam to jako zabawę a nie jako coś ważnego. Nie chciałam tak leżeć i
czekać, dlatego zajęłam się dawnym hobby. Kawałek papieru był mały, ale to mi
nie przeszkadzało. Nie pamiętam nawet, co narysowałam, pamiętam tylko, że ołówek
zostawiał za sobą czarne kreski, a ja byłam coraz bardziej zmęczona. W końcu
usnęłam z ołówkiem w ręce. Poczułam, że kręci mi się w głowie, oprócz tego nic.
Nie bolało.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hej, stokrotki, misie, landrynki i inne takie (fuuuuuj, ale tu słodzyczy nawaliłam, przepraszam za to, ale mój mózg dzisiaj źle pracuje xddd). Także ten, wiem, że rozdział miał być wczoraj ale jest dzisiaj, więc nie podważać mojej decyzji (a raczej lenistwa. tak, cały dzień wczoraj oglądałam serial i miałam doła przez serial :D).
Chcę ogłosić, że za dwa tygodnie nie będzie rozdziału, gdyż muszę się uczyć (juhuuu, już nie mogę się doczekać! -,-), co oznacza, że nowy rozdział pojawi się 26.04.2015 roku (chyba, że pojadę na Pyrkon, w takim wypadku pojawi się dzień później).
Jak widzicie tą część opowiadania pozostawiłam bez zapowiedzi, żeby wzbudzić jeszcze większą ciekawość he hehe.
Mam nadzieję, że ten rozdział się wam spodobał i w końcu w komentarzu wyrazi swoją opinię więcej niż jedna osoba. Ruda, kochom cię, ale potrzebuję approve'a od innych ludziów. Także no, komentujcie bo jak nie to was znajdę i zjem (to był oczywiście żart, nie jestem Hannibalem Lecterem hehe). Do zobaczenia w następnym rozdziale xoxo, Irene Anastasia.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hej, stokrotki, misie, landrynki i inne takie (fuuuuuj, ale tu słodzyczy nawaliłam, przepraszam za to, ale mój mózg dzisiaj źle pracuje xddd). Także ten, wiem, że rozdział miał być wczoraj ale jest dzisiaj, więc nie podważać mojej decyzji (a raczej lenistwa. tak, cały dzień wczoraj oglądałam serial i miałam doła przez serial :D).
Chcę ogłosić, że za dwa tygodnie nie będzie rozdziału, gdyż muszę się uczyć (juhuuu, już nie mogę się doczekać! -,-), co oznacza, że nowy rozdział pojawi się 26.04.2015 roku (chyba, że pojadę na Pyrkon, w takim wypadku pojawi się dzień później).
Jak widzicie tą część opowiadania pozostawiłam bez zapowiedzi, żeby wzbudzić jeszcze większą ciekawość he hehe.
Mam nadzieję, że ten rozdział się wam spodobał i w końcu w komentarzu wyrazi swoją opinię więcej niż jedna osoba. Ruda, kochom cię, ale potrzebuję approve'a od innych ludziów. Także no, komentujcie bo jak nie to was znajdę i zjem (to był oczywiście żart, nie jestem Hannibalem Lecterem hehe). Do zobaczenia w następnym rozdziale xoxo, Irene Anastasia.